Shanghaj- najnowocześniejsze miasto, w jakim byłam.
Aż trudno uwierzyć, że jego historia sięga 1000 lat wstecz…
Nazwa ‘Shanghai’ składa się ze znaków "morze" i ‘na’. Nie należy jednak tego interpretować zbyt
dosłownie. Chińczycy rozumieją to jako "Najdalszy zasięg morza" Ale
miasto ma wiele przydomków. Przez Europejczyków nazywane jest również Paryżem
Wschodu czy Królową Orientu.
Dobrodziejstwa Szanghaju nasz
kontynent odkrył dopiero w XIX wieku. A podczas II wojny światowej stał
się on oazą dla wielu uchodźców z Europy. Gdy w 1949 roku miasto zajęli komuniści Szanghaj stał się ważnym ośrodkiem
przemysłowym. Po 30 latach komuniści zamknęli granice miasta i nałożyli embargo
na resztę świata. Oczywiście zatrzymało to jego rozwój.
Chińczycy szybko odbili sobie jednak czasy przestoju gospodarczego. Obecnie trwa
tam boom budowlany, czyniący miasto
wielkim placem budowy. Prace budowalne
zakończone w ciągu ostatnich 20 lat uczyniły Shanghai ogromną konkurencją dla
miast takich jak Tokyo czy Nowy York. W
tym czasie wybudowano od podstaw między innymi całą dzielnicę światowego
biznesu- Pudong. Znajdują się tam praktycznie same drapacze chmur, z czego
Shanghai Tower (na wykończeniu) liczyć będzie 632m wysokości co zapewnia mu
pozycję drugiego po Burj Khalifa (Dubai) najwyższego budynku na świecie.
Choć aktywnie spędziłam w Shanghaju dwa tygodnie,
nie jestem w stanie pojąć ogromu tego miasta. Szacuje się, że mieszka tam ok.
25 mln ludzi. (Dla ułatwienia w Warszawie mieszka ok. 2mln a w Nowym Yorku ok. 8mln).
Jak to jest w ogóle możliwe? Po pierwsze
miasto zajmuję gigantyczną powierzchnię 6341 km² (Warszawa 518 km², Nowy York 790 km²,) ale też
dlatego, że rzadko, który budynek ma tam
mniej niż 30 pięter! Sama mieszkałam przez cały pobyt na 25ym. Są tam oczywiście gdzieniegdzie kolonialne
pamiątki w postaci dzielnic willowych, czy iście brytyjskie kamiennice w centrum
miasta, ale zdecydowanie dominuje tam architektura chin, a Chińczycy lubią
sięgać chmur i raczej nie ma dla nich rzeczy niemożliwych. Są tam wieżowce na
których szczycie znajdują chińskie pagody czy kosmiczne spodki- zwykle przeznaczone
na hotele i restauracje, ale są i całe
budynki przypominające sznur pereł czy otwieracz do kapsli. To miasto to Disneyland dla dorosłych. Jest piękne, bardzo zielone, czyste i nowoczesne. Jednocześnie magiczne i bardzo prawdziwe, np. złoty Rolls Royse też tam łapie gumę ;)
Muszę przyznać, że nie przywykłam do
takich widoków ani wysokości. Przy każdej przejażdżce windą zatykały mi się uszy.
A każde spojrzenie przez okno zapierało mi dech w piersiach. I choć perspektywa chodzenia na bezdechu z
wiecznie zatkanymi uszami i podniesionym pulsem, może nie brzmieć dla Was
fantastycznie, zapewniam, że odwiedziny Shanghaju to byłaby dla Was przygoda
życia!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz